Do niedawna wybór był prosty - królowała wełna i problem stanowił tylko wybór odpowiedniej grubości.
W ciągu ostatnich kilku lat, podobnie jak w materiałach do ocieplenia ścian, pojawiło się wiele produktów wełnopodobnych, o bardzo wysokich (w tym przypadku nie jest to zaleta) współczynnikach lambda i U. Rozpiętość sięga już 50%, co sprawia, że do osiągnięcia podobnych parametrów izolacyjnych stropodachu potrzeba 50% więcej słabszej wełny, w porównaniu z topowym produktem.
Gdy porównamy różnice w cenie, bardzo często okaże się, że zakup izolacji o gorszych parametrach jest relatywnie droższy od zakupu markowego produktu. Na tym jednak kłopoty inwestorów zwracających uwagę tylko na cenę nie kończą się. Grubość warstwy izolacyjnej jest w dużym stopniu regulowana grubością krokwi, a wszystko co poza tą grubość wychodzi, zmniejsza nam powierzchnię użytkową poddasza, a na tej kondygnacji walka toczy się o każdy centymetr.
Z dużą dozą pewności przyjąć jednak należy, że kupujący tańsze i gorsze izolacje nie będą rekompensować strat cieplnych grubszą ich warstwą, skazując się (świadomie?) na znacznie wyższe rachunki za energię już od pierwszej zimy, a na gorące dni i noce już od pierwszej fali upałów.
W ostatnim czasie wełnie przybył poważny konkurent w postaci pian poliuretanowych. To rozwiązanie droższe, ale bardzo skuteczne - 20 cm pianki zastąpi aplikację 30 cm najlepszej jakościowo wełny, co przy wspomnianej walce o każdy centymetr poddasza, jest rzeczą bardzo ważną. Kolejną zaletą jest szybkość prac - w ciągu jednego dnia można wykonać nawet do 400 m kw. izolacji, natryskując jednorazowo do 30 cm powłoki. Szybsza aplikacja niż klasyczne docieplenie i większa dokładność izolacji (rozszerzająca się piana skutecznie wypełnia wszystkie powierzchnie mogące stanowić mostki cieplne) oraz bardzo dobre właściwości dźwiękochłonne, czynią izolacje pianą izolacjami przyszłości - mam wrażenie, że już tej najbliższej.
Artur Krochmal
DobreBudowanie.pl